Roselyn:
- Trochę mi głupio… Ten chłopak… okazało się, że on współpracował z James’em. No i wiesz, jak Jamie się dowiedział o tej sprawie z potańcówką to przestał tam chodzić. Podobno miał z tego względu problemy i jest mi przykro, bo on naprawdę kocha muzykę, i ja to wiem, ale nie ma jej, z kim tworzyć. Ehh… jestem idiotką. Nie powinnyśmy iść na tą imprezę. W dodatku, nie mogę przestać myśleć o Larsie. Wiesz… zaintrygował mnie. – Przerwałam na chwilę swój monolog, żeby opieprzyć Bells , za to, że mnie nie słucha, jednak ku mojemu zdziwieniu siedziała i uważnie mi się przyglądała, dokładnie analizując każde słowo, które do niej powiedziałam. Po chwili zastanowienia odpowiedziała mi:
- Myślę, że nie masz się za co obwiniać. To nie Twoja wina. Nie wiedziałaś, że oni ze się znają, jednak masz rację. Szkoda James’a. To naprawdę dobry chłopak.
- Rozmawiałaś z nim? – Zapytałam z nadzieją.
- Nie… To znaczy tak, ale chwilę. Wiesz, na potańcówce pogadaliśmy chwilę, potem zatańczyliśmy i od tego momentu nie mieliśmy ze sobą już kontaktu. – Wytłumaczyła mi przyjaciółka.
- Zrobisz coś dla mnie? – Zapytałam błagalnym tonem. – Brunetka tylko wywróciła oczami i skierowała się w stronę pokoju mojego brata.
- Trochę mi głupio… Ten chłopak… okazało się, że on współpracował z James’em. No i wiesz, jak Jamie się dowiedział o tej sprawie z potańcówką to przestał tam chodzić. Podobno miał z tego względu problemy i jest mi przykro, bo on naprawdę kocha muzykę, i ja to wiem, ale nie ma jej, z kim tworzyć. Ehh… jestem idiotką. Nie powinnyśmy iść na tą imprezę. W dodatku, nie mogę przestać myśleć o Larsie. Wiesz… zaintrygował mnie. – Przerwałam na chwilę swój monolog, żeby opieprzyć Bells , za to, że mnie nie słucha, jednak ku mojemu zdziwieniu siedziała i uważnie mi się przyglądała, dokładnie analizując każde słowo, które do niej powiedziałam. Po chwili zastanowienia odpowiedziała mi:
- Myślę, że nie masz się za co obwiniać. To nie Twoja wina. Nie wiedziałaś, że oni ze się znają, jednak masz rację. Szkoda James’a. To naprawdę dobry chłopak.
- Rozmawiałaś z nim? – Zapytałam z nadzieją.
- Nie… To znaczy tak, ale chwilę. Wiesz, na potańcówce pogadaliśmy chwilę, potem zatańczyliśmy i od tego momentu nie mieliśmy ze sobą już kontaktu. – Wytłumaczyła mi przyjaciółka.
- Zrobisz coś dla mnie? – Zapytałam błagalnym tonem. – Brunetka tylko wywróciła oczami i skierowała się w stronę pokoju mojego brata.
Bella:
Miałam obawy przed rozmową z James’em. Dobrze wiedziałam, że jemu chodzi o coś więcej. Nie chciałam robić mu nadziei. Nawet, jeżeli czułam się przy nim bezpiecznie, i dobrze nam się rozmawiało, to czegoś brakowało. Być może czasu…Wzięłam kilka głębokich wdechów i zapukałam do drzwi.
- Wejść. – Usłyszałam chłopaka. Nieśmiało otworzyłam drzwi do jego pokoju i wychyliłam głowę. Chyba się mnie nie spodziewał. – Oo, to Ty. – Szepnął. – Myślałem, że już poszłaś.
- A mam wyjść? – Zapytałam.
- Nie, nie. Zostań chwilkę. – Poprosił. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam obok niego. Był zły.
- James, o co chodzi? – Zapytałam łagodnie.
- A co chcesz wiedzieć? – Odpowiedział mi pytaniem na pytanie blondyn.
- O co chodzi z Larsem. Wiem tylko, że nieźle namieszał i przez to i Ty i Rose czujecie się beznadziejnie. Nie mogę tak po prostu się na to patrzeć i bezwarunkowo zgadzać. Oboje jesteście dla mnie ważni. – Odgarnęłam Jamie’mu kosmyk włosów z twarzy. Odpowiedział mi bladym uśmiechem.
- Masz rację. Nieźle namieszał, ale teraz już jest spokój. Rosie przejdzie w przeciągu tygodnia, a ja poszukam sobie jakiegoś zespołu i będzie jak gdyby nigdy nic.
- Nie będzie, James. – Oburzyłam się. – Wiem, jakie to dla Ciebie ważne. Mimo wszystko, uważam, że przesadzasz. Masz wziąć się w garść i jeszcze dzisiaj porozmawiać z Larsem. Nie powinieneś dać się tak traktować! – Blondyn najwyraźniej był zaskoczony moją stanowczością, bo tylko uniósł ręce w geście poddania i wyszedł z pokoju.
Miałam obawy przed rozmową z James’em. Dobrze wiedziałam, że jemu chodzi o coś więcej. Nie chciałam robić mu nadziei. Nawet, jeżeli czułam się przy nim bezpiecznie, i dobrze nam się rozmawiało, to czegoś brakowało. Być może czasu…Wzięłam kilka głębokich wdechów i zapukałam do drzwi.
- Wejść. – Usłyszałam chłopaka. Nieśmiało otworzyłam drzwi do jego pokoju i wychyliłam głowę. Chyba się mnie nie spodziewał. – Oo, to Ty. – Szepnął. – Myślałem, że już poszłaś.
- A mam wyjść? – Zapytałam.
- Nie, nie. Zostań chwilkę. – Poprosił. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam obok niego. Był zły.
- James, o co chodzi? – Zapytałam łagodnie.
- A co chcesz wiedzieć? – Odpowiedział mi pytaniem na pytanie blondyn.
- O co chodzi z Larsem. Wiem tylko, że nieźle namieszał i przez to i Ty i Rose czujecie się beznadziejnie. Nie mogę tak po prostu się na to patrzeć i bezwarunkowo zgadzać. Oboje jesteście dla mnie ważni. – Odgarnęłam Jamie’mu kosmyk włosów z twarzy. Odpowiedział mi bladym uśmiechem.
- Masz rację. Nieźle namieszał, ale teraz już jest spokój. Rosie przejdzie w przeciągu tygodnia, a ja poszukam sobie jakiegoś zespołu i będzie jak gdyby nigdy nic.
- Nie będzie, James. – Oburzyłam się. – Wiem, jakie to dla Ciebie ważne. Mimo wszystko, uważam, że przesadzasz. Masz wziąć się w garść i jeszcze dzisiaj porozmawiać z Larsem. Nie powinieneś dać się tak traktować! – Blondyn najwyraźniej był zaskoczony moją stanowczością, bo tylko uniósł ręce w geście poddania i wyszedł z pokoju.
James:
Nie przypuszczałem, że z Isabell potrafi wydobyć z siebie tyle stanowczości. Coraz bardziej przypominała mi Roselyn, tylko, że była jej taką jakby… bardziej wyrafinowaną wersją. Zadzwonił dzwonek. Spojrzałem na zegar. Było parę minut przed 17. Nie spodziewałem się żadnego gościa. Być może to ktoś do dziewczyn. – Pomyślałem i otworzyłem drzwi. Ku mojemu zdziwieniu był to Lars. Patrzyłem na niego tępym wzrokiem, dopóki nie przerwał tej niezręcznej ciszy.
- Mogę wejść? – Zapytał chłodno. Zmierzyłem go wzrokiem od góry do dołu i wskazałem dłonią, aby wszedł. Usiedliśmy w kuchni. Moje mieszkanie niczym nie przypominało willi szatyna, aczkolwiek nie usłyszałem żadnym niemiłych komentarzy.
- Napijesz się czegoś? – Zapytałem cicho.
- Nie, dziękuję. Usiądź proszę. – Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Perkusista musiał naprawdę być pod ścianą, bo jeszcze nigdy nie był dla mnie taki miły. Usiadłem posłusznie i zamieniłem się w słuch. – Słuchaj, James. Wiem, że było różnie, a ja jestem zły, nieczuły itd… jednak nie w tym przypadku. Brakuje mi wokalisty w zespole i jak na razie nie mogę znaleźć nikogo na Twoje miejsce. Jesteś naprawdę dobry. – Zaśmiał się nerwowo. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. – Więc jak? – Zapytał nieśmiało. Wstałem od stołu i wyciągnąłem rękę w kierunku Larsa. On również wstał i uścisnął moją dłoń z uśmiechem. – Nie będziesz miał nic, przeciwko, jeżeli pójdę teraz do Roselyn i ją przeproszę. – Wskazałem mu drogę na górę. Chwilę później już go nie widziałem.
Nie przypuszczałem, że z Isabell potrafi wydobyć z siebie tyle stanowczości. Coraz bardziej przypominała mi Roselyn, tylko, że była jej taką jakby… bardziej wyrafinowaną wersją. Zadzwonił dzwonek. Spojrzałem na zegar. Było parę minut przed 17. Nie spodziewałem się żadnego gościa. Być może to ktoś do dziewczyn. – Pomyślałem i otworzyłem drzwi. Ku mojemu zdziwieniu był to Lars. Patrzyłem na niego tępym wzrokiem, dopóki nie przerwał tej niezręcznej ciszy.
- Mogę wejść? – Zapytał chłodno. Zmierzyłem go wzrokiem od góry do dołu i wskazałem dłonią, aby wszedł. Usiedliśmy w kuchni. Moje mieszkanie niczym nie przypominało willi szatyna, aczkolwiek nie usłyszałem żadnym niemiłych komentarzy.
- Napijesz się czegoś? – Zapytałem cicho.
- Nie, dziękuję. Usiądź proszę. – Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Perkusista musiał naprawdę być pod ścianą, bo jeszcze nigdy nie był dla mnie taki miły. Usiadłem posłusznie i zamieniłem się w słuch. – Słuchaj, James. Wiem, że było różnie, a ja jestem zły, nieczuły itd… jednak nie w tym przypadku. Brakuje mi wokalisty w zespole i jak na razie nie mogę znaleźć nikogo na Twoje miejsce. Jesteś naprawdę dobry. – Zaśmiał się nerwowo. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. – Więc jak? – Zapytał nieśmiało. Wstałem od stołu i wyciągnąłem rękę w kierunku Larsa. On również wstał i uścisnął moją dłoń z uśmiechem. – Nie będziesz miał nic, przeciwko, jeżeli pójdę teraz do Roselyn i ją przeproszę. – Wskazałem mu drogę na górę. Chwilę później już go nie widziałem.
Roselyn:
- i co Ci powiedział? – Pytałam przyjaciółkę z podekscytowaniem.
- Ehh… nic szczególnego. Obiecał pogadać z Larsem. – Ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam znacząco na przyjaciółkę.
- Proszę. – Rzuciłam uprzejmie… O wilku mowa…
- To może ja Was zostawię. – Zaproponowała brunetka i opuściła moją sypialnię. Zlustrowałam szatyna wzrokiem. Na szczęście przerwał tę niezręczną ciszę.
- Słuchaj, Rosie. Wiem, że głupio wyszło… Ale nie potrafię tak po prostu o Tobie zapomnieć. Dlatego… czy moglibyśmy zacząć od początku? – Zapytał niepewnie. Uśmiechnęłam się ciepło, A nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku…
----------
Trzeci nieco krótszy, ale drugi był dłuższy. Równowaga musi być :) Komentujcie, proszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz